Dom był cichy. Tylko nocny wiatr uderzał w okna, a stare zawiasy drzwi skrzypiały, jakby ktoś w środku próbował się wydostać. Siedziałam w salonie z filiżanką herbaty w dłoni, kiedy nagle moja córka, Maria, krzyknęła: „Mamo, chodź szybko!” Jej głos był pełen przerażenia, a moje serce biło jak oszalałe, gdy biegłam do jej pokoju.
To, co zobaczyłam, było niemal niemożliwe do opisania słowami. W rogu karmazynowej ściany, w słabym świetle nocnej lampki, trzymała się ogromna szara jaszczurka. Obok niej wisiał cały kiść białych, błyszczących jaj. Zwisały ze ściany jak dziwne egzotyczne owoce. Na początku pomyślałam, że śnię, ale gdy oczy stworzenia zamigotały i lekko zaświeciły, zrozumiałam, że to wszystko jest prawdziwe. 😱

Arman, mój mąż, natychmiast chwycił latarkę i podszedł bliżej. „Są świeże. Wkrótce się wyklują” – mruknął. Lodowaty dreszcz przeszedł mi po ciele. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego w naszym domu. Najpierw rządził nami strach, lecz szybko zastąpiła go dziwna ciekawość. Nie mogliśmy się zmusić, by zniszczyć jaja. Jaszczurka, która wydawała się matką, osłaniała je swoim ciałem. W jej oczach nie było agresji – tylko cicha, nieustępliwa czujność.
Następnego ranka jedno z jaj pękło. Wypełzła z niego maleńka jaszczurka o niemal przezroczystej skórze. Była tak krucha, że wstrzymałam oddech, bojąc się, że nawet mój oddech mógłby ją zranić. Maria zapiszczała z radości i błagała nas, byśmy im nie robili krzywdy. Arman postanowił użyć starego szklanego akwarium, które od lat kurzyło się na strychu. Wypełnił je ziemią, liśćmi i kilkoma kamieniami. Ostrożnie przenieśliśmy tam jaja i matkę. Ku naszemu zdziwieniu weszła spokojnie i owinęła się ochronnie wokół swoich młodych. 🌿

W następnych dniach życie w naszym domu się zmieniło. Każdego ranka Maria biegła prosto do akwarium, aby zobaczyć, czy pojawiło się nowe pisklę. Zaczęliśmy nawet nadawać im imiona. Przez pewien czas radość była prawdziwa. Ale nie trwała długo. Wkrótce w domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. W nocy słyszeliśmy stukanie dochodzące ze ścian. Przedmioty w pokojach same zmieniały swoje miejsce. A pewnego ranka jedzenie, które zostawiliśmy w kuchni, po prostu zniknęło, jakby wyparowało. 🤯
Próbowałam wszystko tłumaczyć przypadkiem. Ale jeden szczegół głęboko mnie niepokoił. Spośród młodych jedno rosło znacznie szybciej niż pozostałe. Jego ciało wydłużało się z dnia na dzień, a oczy świeciły na czerwono w ciemności. Czasami w nocy znajdowałam je stojące przy szkle, wpatrujące się we mnie z intensywnością, która mnie paraliżowała. Ogarniał mnie strach, ale nic nie mówiłam, by nie przestraszyć Marii.

Aż pewnej nocy nagle zabrakło prądu. Dom pogrążył się w ciemności. Z drugiego pokoju dobiegł głośny trzask. Wbiegłam do środka i zamarłam. Akwarium było rozbite. Kilka młodych zostało w środku, drżąc, ale reszta zniknęła. A największego nigdzie nie było widać. Na ścianie majaczył cień – długi, pokręcony, niepokojąco ludzki. Maria krzyknęła: „Mamo, ono się rusza!” 😨
Arman próbował je złapać, ale cień przesunął się po ścianie w górę i zniknął w rogu. Tej nocy nie spaliśmy. Każdy dźwięk sprawiał, że podskakiwaliśmy. A rano znaleźliśmy na ścianie ciemny ślad przypominający oparzenie, którego kontur był wyraźny i nie do zaprzeczenia. Był to kształt ciała – pół człowieka, pół gada. Staliśmy sparaliżowani, niezdolni się poruszyć, nasz strach cięższy niż jakiekolwiek słowa. 🔥
Od tego dnia atmosfera w domu stała się mroczniejsza. W nocy słyszeliśmy kroki rozbrzmiewające na korytarzu. Drzwi otwierały się i zamykały same. A Maria zaczęła mówić niepokojące rzeczy. Utrzymywała, że jedno z pozostałych młodych do niej mówi. Na początku myślałam, że się bawi, ale powaga w jej oczach mnie zaniepokoiła. Kiedy sama spojrzałam na młode, zobaczyłam jego ciemnoczerwone oczy utkwione w mojej córce. Uśmiechnęła się i wyszeptała: „Opowiada mi swój sekret”.

Arman trzymał się nauki, próbując wszystko logicznie wyjaśnić. Ale nauka nie miała odpowiedzi na to, co zobaczyliśmy następnej nocy. Głośny trzask rozległ się w całym domu. Kiedy wbiegliśmy do salonu, cała część ściany się zawaliła. Z ciemnej otchłani coś się poruszyło. Wszystko, co mogliśmy zobaczyć, to świecące oczy w mroku – a potem ogromny cień przesunął się i zniknął, zanim zdążyliśmy zareagować. 🌑
W tej chwili zrozumiałam, że nasz dom nie jest zwykłym miejscem. Być może te stare ściany od lat ukrywały coś, czego nigdy nie powinniśmy odkryć. Myśleliśmy, że okazujemy litość, chroniąc bezbronne stworzenie i jego jaja, ale w rzeczywistości otworzyliśmy drzwi – takie, które nie prowadziły do dobra, lecz do nieznanego.
I gdy teraz piszę te słowa, ciche stukanie powróciło z rogu pokoju. Maria siedzi obok, uśmiechając się do pustej ściany, jakby widziała coś, czego ja nie mogę zobaczyć. Szepcze: „Wkrótce wrócą”. A w moim sercu już nie wiem, czego boję się bardziej – cieni czających się w ścianach, czy własnej córki. 😰