W przytulnym drewnianym domku w cichej wiosce biły dwa małe serduszka w idealnym rytmie. Tego wyjątkowego poranka Elen i Arman skończyli trzy latka. Ich małe buzie rozświetliły pokój bardziej niż migocząca świeczka na torcie w kształcie misia. Tort nie był kupiony w sklepie ani wykonany przez elegancką cukiernię. Został upieczony rękami naznaczonymi czasem, ale pełnymi miłości – rękami ich babci.
To ona ich wychowała sama, odkąd ich maleńkie krzyki po raz pierwszy zabrzmiały w jej domu. Życie nie było łatwe. Były bezsenne noce, obdarte kolana i kołysanki śpiewane zmęczonym głosem.
Ale nigdy się nie poddała. Jej miłość stała się ich schronieniem, a jej ramiona – najbezpieczniejszym miejscem na świecie.
Kiedy Elen poprawiała różową kokardę, a Arman ściskał swój sweterek, oboje uśmiechali się do aparatu – nie dla tortu, ale dla niej. Ta jedna różowa świeczka symbolizowała coś więcej niż tylko wiek – była płomieniem nadziei, ciepła i rodziny.
Z lukrem na policzkach i śmiechem w powietrzu, jeszcze nie rozumieli siły tej słodkiej celebracji.
Ale pewnego dnia zrozumieją. Zapamiętają kobietę, która dała im wszystko i urodziny, które przypomniały im, że najwspanialszy prezent nie znajduje się w pudełku – ale w sercu babci.